Humor
◆
Okiem uczniów
◆
Lekcja form muzycznych w Środę Popielcową. Podczas omawiania sonaty fortepianowej uczeń w pewnym momencie stwierdza: Panie Profesorze! A dzisiaj w kościele słyszałem, że „niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa”. To jak ja mam omówić harmonię w tym utworze?
◆
Lekcja kształcenia słuchu. Jaś niepoprawnie rozpoznaje trzecią z kolei kadencję. Zdenerwowany nauczyciel już nie wytrzymał i mówi: „Jasiu (imię zmienione), czy kupiłeś już bilet do Afryki?
Bo Twoje wiadomości są w puszczy!!!”
◆
Pewnego dnia na zajęciach z liturgicznego akompaniamentu organowego pan profesor poprosił o zagranie przygrywki do pieśni „Królowej Anielskiej śpiewajmy”. Jedna z uczennic nie była chętna, by podjąć się tego. Wtedy pan profesor, starając się ją zachęcić, powiedział: „No…
Jak to?! Nie lubi Pani Królowej Anielskiej?!”
◆
W czasie jednej z przerw powtarzaliśmy materiał z zasad muzyki. Zajrzałam do notatek koleżanki i zauważyłam zapis „półton hromatyczny”, na co mówię: „chromatyczny to „ch” (ce-ha)”, na co ta koleżanka wraz z resztą grupy odpowiedziały mi z oburzeniem: „co Ty mówisz, przecież „c-h” to półton diatoniczny!!!”. Sęk w tym, że im chodziło o nazwy wysokości dźwięków, a mi o ortografię 😀
◆
Raz na historii muzyki, zapytana o interesujący typ motetu w epoce ars nova, zamiast „motet izorytmiczny” odpowiedziałam „motet izotoniczny” 😛
◆
Ze wspomnień z lekcji:
(nauczyciel do rozmawiającej uczennicy): – Kontrapunktuje mnie pani.
– To nie jest „Od przedszkola do Opola”. Nie będę oceniał twojego głosu!
– Użyła pani „fis” w tonacji c-moll. Dlaczego, co z tego wynika? – Z mojej dobrej woli.
– Proszę, zadaj pytanie koledze z koła kwintowego. – C-dur
◆
Na lekcji harmonii pan profesor dał koledze i koleżance drobne pieniążki i posłał ich do apteki po środek, którego nazwę napisał na karteczce. Aptekarka, widząc dziwną nazwę, sprawdziła kilka razy bazę leków, ale takiego preparatu nie miała. Dopiero gdy zdziwieni uczniowie wrócili do domu, sprawdzili tłumaczenie wyrazu, który był zapisany na karteczce: „Sapientia” – łac. mądrość…
◆
◆
Okiem nauczycieli
◆
Uczennica podczas przedmiotu kształcącego przyszłych organistów intonuje pieśń i rozpoczyna akompaniament. Inni uczniowie – na wzór wiernych – podejmują śpiew. Nagle uczennica przerywa i mówi: „ale bez śpiewu, bo mi się wtedy myli”!
◆
Na pytanie nauczyciela „jakie stroje posiada saksofon?”, jeden z uczniów odpowiedział żartobliwie: „czarną sukienkę”… – w nawiązaniu do zaprezentowanego wcześniej na zajęciach materiału na
youtube: https://www.youtube.com/watch?v=6rMuSimSIzw
◆
Pewnego dnia prowadziłem lekcję organów dla mojej bardzo pilnej, skrupulatnej uczennicy. Ta przyszła na zajęcia dumna, że tak dużo ćwiczyła i wspaniale się przygotowała. „Fantastycznie!” – pomyślałem i poleciłem jej, by zaczęła grać pierwszy utwór. Pech chciał, że akurat w tym momencie po raz pierwszy w życiu dopadł mnie atak kamieni nerkowych. Właśnie w szkole, podczas lekcji organów. A to jest ból niemiłosierny, ciężki do opisania. Uczennica zaczęła już grać, a ja siedząc za nią czułem, że dzieje się ze mną coś niedobrego. że bardzo boli. Zaczęło mi się robić na przemian raz gorąco, raz zimno. Pot ściekał mi po twarzy, ciśnienie skakało. Ból niemiłosierny. A uczennica cały czas gra. Zacząłem więc chodzić po sali niemal na czworakach i wreszcie krzyknąłem: „O nie!! O nie!!” Na to uczennica (nie przestając grać i wpatrywać się w nuty): „No ale jak to proszę Pana, przecież w tym miejscu na pewno są te dźwięki! Przecież ja to wczoraj dużo razy grałam!! No ale dobrze, to jeszcze raz”. Ja już rozpinam koszulę, cały mokry od bólu. „O Boże, no nie!!” – krzyczę (dla mających wyobraźnię, w bólu wypowiada się dużo różnych słów, niekoniecznie „kur zapiał”). A uczennica, wciąż zwrócona twarzą w stronę organów: „No jak to nie proszę Pana, przecież przed sekundką to sprawdziłam, to na pewno jest ten tekst!! Panie Profesorze! Ja to jeszcze raz zagram, ale mówię Panu, że to na pewno są te dźwięki!” Nagle odwróciła się. Spojrzała na mnie, ja już na podłodze prawie na czworakach, koszula rozpięta jak u szewca, a ona tak zdziwiona patrzy i mówi: „No wie Pan co! Skoro nie, to nie! Może rzeczywiście ma Pan rację… Ja muszę wziąć to do domu, na spokojnie przeanalizować i wyćwiczyć!” Jednym ruchem zgarnęła nuty, przeszła obok mnie prawie konającego i rzuciła tylko szybkie: „Do widzenia!”
◆